Jak pasja i odwaga tworzą biznesowy sukces. Wywiad z Maciejem Góralskim założycielem i CEO Vasco Electronics

Jak pasja i odwaga tworzą biznesowy sukces. Wywiad z Maciejem Góralskim założycielem i CEO Vasco Electronics

Co skłoniło Cię do założenia firmy? Skąd udało Ci się pozyskać środki na otworzenie biznesu? Jak wyglądały Twoje początki w biznesie?

Początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale w praktyce od dziecka tworzyłem różne mini biznesy. Wymyślanie, tworzenie i działanie były dla mnie formą zabawy, która dawała mi mnóstwo satysfakcji. Interesowałem się ekonomią, uwielbiałem gry ekonomiczne i strategiczne. Już jako mały chłopiec czułem potrzebę posiadania własnych pieniędzy, które dawałyby mi niezależność.

Moje pierwsze „biznesy” były dość nietypowe – zbierałem plankton, suszyłem go i sprzedawałem do sklepów zoologicznych jako karmę dla rybek, hodowałem chomiki na balkonie, a w liceum prowadziłem sklepik szkolny, którego miesięczny zysk czasem dorównywał pensji nauczycieli.

W dorosłym życiu moja przygoda z biznesem zaczęła się podczas studiów w Anglii, gdzie intensywnie uczyłem się języka obcego. Wyjeżdżając, zabrałem ze sobą elektroniczny skaner tłumaczący pojedyncze słówka, który pomagał mi w nauce. Jakiś czas po powrocie do Polski chciałem sprawdzić, czy pojawiły się nowsze modele tego urządzenia. Okazało się, że tak – ale nie były dostępne w Polsce. Wtedy pojawiła się myśl, żeby zająć się ich dystrybucją. Skontaktowałem się z producentem, który zgodził się na współpracę, i tak zostałem jedynym dystrybutorem tych produktów w kraju.

Z czasem poszerzyłem ofertę o inne urządzenia tłumaczące, zacząłem zatrudniać ludzi i stopniowo rozwijać firmę. Równolegle realizowałem inne projekty, takie jak fiszki do nauki angielskiego czy audiokursy przy współpracy z BBC Learning. W miarę jak nasz zespół się powiększał, zaczęliśmy wychodzić z produktami poza Polskę. Poznaliśmy rynki zagraniczne, potrzeby klientów – to był świetny wstęp do tego by tworzyć własne tłumacze. Firmę założyłem w 2008 roku. Początkowo, jak wspomniałem, zajmowaliśmy się dystrybucją urządzeń elektronicznych innych producentów, ale od 2013 roku zaczęliśmy tworzyć własne. To był ciekawy, ale jednocześnie burzliwy okres – na rynek wchodziły pierwsze smartfony, a chwilę później pojawiła się aplikacja Google Translate. My dopiero się rozkręcaliśmy, podczas gdy duże firmy produkujące elektroniczne słowniki przeżywały ogromny kryzys i zaczynały upadać. Z jednej strony mieliśmy trochę szczęścia, z drugiej – wymagało to trochę szaleństwa by wchodzić na rynek na którym nastąpiło takie tsunami, a głównym konkurentem ma być największy technologiczny gigant.

Od początku musieliśmy się opierać wyłącznie na zebranych środkach własnych i niewielkich kredytach które banki niechętnie udzielały firmie bez kapitału i działającej w tak niepewnym obszarze. Pomału jednak kapitał rósł, banki chętniej współpracowały i mogliśmy się coraz szybciej rozwijać, choć ryzyko z jakim się mierzyłem było niemałym obciążeniem.

Droga do miejsca, w którym dziś znajduje się moja firma, nie była łatwa i perspektywy czasu widzę, że specjalizacja w tej branży była świetną decyzją. Technologie związane z tłumaczeniem znów rozwijają się dynamicznie – szybciej i na większą skalę niż 15 lat temu. Dziś Vasco Electronics jest liderem w branży urządzeń niezależnych (nie aplikacji), działa na ponad 20 rynkach w Europie, Azji i Ameryce Północnej, zatrudnia ponad 230 osób i generuje roczne zyski liczone w kilkunastu milionach złotych. Wszystko to osiągnęliśmy wyłącznie własnym kapitałem, bez finansowania zewnętrznego, od samego początku rozwijając się organicznie.

Dlaczego akurat ta branża? Czy działalność w tym obszarze okazała się strzałem w dziesiątkę?

Temat działalności związanej z nauką języków obcych i tłumaczeniami przewijał się w mojej głowie od wielu lat. Być może dlatego, że sam intensywnie uczyłem się angielskiego – i nie było to dla mnie łatwe. Testowałem różne metody oraz narzędzia, które miały mi w tym pomóc. Jedna z moich prac zaliczeniowych na studiach ekonomicznych dotyczyła projektu biznesowego opartego na urządzeniu do nauki słówek w językach obcych. W tamtym czasie nie było jeszcze smartfonów, a tłumacze mowy istniały jedynie w literaturze i filmach science-fiction. Wiedziałem jednak, że technologia w tym obszarze rozwija się coraz szybciej, i już wtedy myślałem o urządzeniach, które mogłyby ułatwiać naukę oraz komunikację w różnych językach.

Lata później, kiedy zdecydowałem się na ten biznes, rozwijałem go z dużą determinacją i wbrew opiniom innych. Wiele razy słyszałem, że nie mamy szans, że nie przetrwamy. Nawet dziś ludzie pytają mnie, po co komu osobne urządzenia do tłumaczeń, skoro istnieją smartfony. Tymczasem my konsekwentnie działamy w tej niszy i całkiem nieźle nam idzie, a urządzenia które produkujemy przewyższają aplikacje na wielu płaszczyznach które nasi klienci widzą i chcą za nie płacić. .

Jakie jest Twoje podejście do porażek w biznesie? Czego Cię nauczyły?

Porażki są nieodzownym elementem każdego biznesu. Statystycznie 8 na 10 nowych przedsiębiorstw upada w ciągu pierwszego roku działalności. Zatem szansa na sukces już za pierwszym razem jest stosunkowo niewielka. Zakładając firmę, warto mieć świadomość, że na pewnym etapie może być konieczne wycofanie się, a jednocześnie całym sercem wierzyć w powodzenie przedsięwzięcia. Ten dualizm strategiczny jest niezwykle trudny, ale też niezbędny.

Moim zdaniem dobrym przedsiębiorcą nie jest ten, kto zawsze odnosi sukcesy, lecz ten, kto po pięciu czy dziesięciu porażkach wciąż próbuje i nadal czerpie z tego satysfakcję. Oczywiście trzeba zachować zdrowy rozsądek, bo prowadzenie biznesu wiąże się z pewnym ryzykiem. Można popaść w skrajność i za wszelką cenę próbować utrzymać firmę, która nie rokuje, a to może mieć poważne konsekwencje – nie tylko dla samego przedsiębiorcy, ale i jego rodziny, czy inwestorów którzy mu zaufali..

Natomiast jeśli ktoś potrafi realnie ocenić sytuację, to każda porażka staje się okazją do nauki, pozwala wyciągać wnioski i budować coraz lepsze projekty. My właśnie w ten sposób podchodzimy do biznesu w Vasco. Nawet jeśli coś się nie udaje, zawsze zdobywamy cenną wiedzę, którą wykorzystujemy przy kolejnych przedsięwzięciach.

Jaka jest Twoja wizja dalszego rozwoju firmy? Co jeszcze zostało do osiągnięcia?

Branża tłumaczeń maszynowych, w której działamy, ma przed sobą ogromny potencjał rozwoju. Jeszcze kilka lat temu tłumaczenie odbywało się wyłącznie w formie tekstowej, a wcześniej możliwe było jedynie przekładanie pojedynczych słów. Dopiero od niedawna mamy dostęp do tłumaczenia audio i możemy prowadzić rozmowy z wykorzystaniem elektronicznych tłumaczy. Przyszłość tej technologii to błyskawiczne tłumaczenia, które jak najwierniej oddają charakter naturalnej rozmowy – ale do tego etapu wciąż nam daleko.

Największym wyzwaniem w tłumaczeniu maszynowym jest osiągnięcie przekładu w czasie rzeczywistym. Aby to było możliwe, potrzebujemy technologii, która potrafiłaby przewidywać, co mówca zamierza powiedzieć, na podstawie kontekstu wypowiedzi, formy i składni z jaką zdanie jest rozpoczynane, tak aby przekład rozpocząć w odpowiedniej składni, tzn aby dało się je dokończyć zgodnie z treścią jaką zamierza przekazać nam mówca. Na razie takie rozwiązania jeszcze nie istnieją, ale jest coraz szybciej i coraz lepiej, to widać z roku na rok. Dzięki temu wciąż mamy ogromne pole do działania.

Moją wizją rozwoju Vasco jest zarówno doskonalenie naszych własnych technologii, jak i wykorzystywanie dostępnych na rynku innowacji, które przybliżają nas do realizacji tłumaczenia w czasie rzeczywistym. Chcę, byśmy rozwijali się na trzech poziomach: produktowym, funkcjonalnym i terytorialnym. Planuję rozszerzać nasz zasięg geograficzny i wprowadzać produkty na kolejne rynki zagraniczne. Poza udoskonalaniem jakości tłumaczenia i doświadczenia użytkownika, mamy również ambitne plany dotyczące specjalizacji naszych rozwiązań pod konkretne grupy odbiorców. Chcemy rozwijać technologie tłumaczenia symultanicznego, konferencyjnego i grupowego. Ponadto mamy od kilku lat koncept tłumacza dla osób głuchoniewidomych. Technologię mamy spradzoną – teraz musimy skoncentrować się na dopracowaniu hardware’u, ale to jest bardzo kosztowne i pracochłonne.

Prowadzenie przedsiębiorstwa to według Ciebie praca, rodzaj powołania, czy może krwiożerczy wyścig, w którym pomaga odrobina szaleństwa?

Prowadzenie firmy to dla mnie przyjemność. Po prostu bardzo to lubię. Zarządzanie, rozwijanie przedsiębiorstwa i realizowanie nowych projektów daje mi ogromną satysfakcję. Mam też to szczęście, że biznes, który prowadzę, łączy się z moimi zainteresowaniami.

Jednocześnie zgadzam się z tezą, że przedsiębiorczość to pewnego rodzaju wyścig – konkurencja nie śpi, a mniejsze firmy często są pochłaniane przez większe. W tym wyścigu odrobina ryzyka i nieszablonowego myślenia okazuje się niezbędna. Jak wspomniałem wcześniej, kiedy zaczęliśmy produkować nasze pierwsze translatory, na rynek właśnie wchodził Google, a inne firmy zajmujące się tymi produktami zaczynały upadać. My wówczas dopiero startowaliśmy. Można powiedzieć, że to była odważna, wręcz szalona decyzja – trochę wbrew logice. Ale jeśli robi się wszystko tak samo jak inni, trudno o sukces. To, co naprawdę go przynosi, to połączenie odwagi, kreatywności, sprytu i zdrowego samozaparcia.

Albert Einstein powiedział „Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu. Lepiej zostań człowiekiem wartościowym”. Jakimi wartościami Ty kierujesz się w życiu i biznesie?

Nie do końca się zgadzam z tymi słowami Einsteina. Osobiście nie zależy mi na tym, abym to ja był tak zwanym “człowiekiem sukcesu” – dla mnie najważniejsze jest, aby firma, którą prowadzę, odniosła sukces. Poza tym uważam, że „bycie wartościowym” i „osiąganie sukcesu” mogą iść w parze – jedno nie musi wykluczać drugiego. Można być człowiekiem wartościowym i jednocześnie skutecznie zarządzać odnoszącą sukcesy firmą. Oczywiście kluczowe jest to, jak prowadzi się biznes, jakim jest się człowiekiem i szefem, a także jak traktuje się swoich pracowników oraz konkurencję. W mojej firmie największą wartością są ludzie, którzy ją ze mną tworzą. Współpracując z nimi, dbam o szczerość, dotrzymywanie słowa i szacunek. Jak staram się być człowiekiem wartościowym odpowiadam w pytaniu kolejnym, bo to dla mnie bardzo ważny aspekt życia.

Czy angażujesz się w działalność charytatywną i pomoc osobom, które napotkały życiowe trudności? Jakie konkretne działania udało Ci się przedsięwziąć?

Uważam, że każdy z nas powinien dawać coś od siebie innym – na miarę swoich możliwości i czasu. Wcale nie muszą to być wielkie, spektakularne gesty, bo często drobnej pomocy potrzebuje choćby sąsiad z naprzeciwka. Poza tym pomaganie jest po prostu wartościowe. Korzyści płyną nie tylko do tych, którym pomagamy, ale również do nas samych.

Angażuję się charytatywnie zarówno prywatnie, jak i w ramach działań CSR mojej firmy. Jeśli chodzi o Vasco, przez lata zrealizowaliśmy wiele różnych inicjatyw – od doraźnego wsparcia finansowego dla instytucji, fundacji i osób prywatnych, przez przekazywanie naszych urządzeń na potrzeby komunikacji wielonarodowej, aż po bardziej systemowe projekty. Jednym z większych przedsięwzięć była akcja „Stand with Ukraine”, którą zorganizowaliśmy tuż po wybuchu wojny. Cała firma zaangażowała się w pomoc – organizowaliśmy zbiórki pieniędzy i sprzętu, wspieraliśmy transport i poszukiwanie pracy dla uchodźców, a także przekazaliśmy nasze tłumacze organizacjom i szpitalom pomagającym osobom uciekającym przed wojną. Osobiście, w drugim dniu wojny dostarczyłem do przygranicznych szpitali i służb granicznych nasze tłumacze (ok 40 szt.), jako firma i ludzie z którymi pracuje zapewnialismy schronienie uchodźcom we własnych domach (przez mój przewinęło się kilka rodzin),  a w kolejnych miesiąch jeździłem do szpitala w Drohobyczu do którego dostarczałem sprzęt medyczny i leki.

Jeśli chodzi o moje prywatne zaangażowanie, koncentruje się ono głównie na pomocy medycznej. Wszystko zaczęło się od studiów z ratownictwa medycznego, na które zdecydowałem się po tym, jak byłem świadkiem wypadku drogowego. Już w czasie nauki zacząłem pracować na SOR-ze, a później przez kilka lat kontynuowałem wolontariat, głównie wieczorami. W sumie w ten sposób pomagałem przez 8 lat. Obecnie, od roku, raz w tygodniu działam jako wolontariusz w przychodni organizacji „Lekarze Nadziei”, gdzie pracuję z osobami w kryzysie bezdomności. W ambulatorium chirurgiczno-zabiegowym zajmuję się głównie leczeniem ran przewlekłych. Ten wolontariat diametralnie zmienił moją perspektywę na bezdomność i pokazał mi, jak wiele różnych obliczy może mieć ten problem.

W 2022 r. wspólnie z Polską Misją Medyczną, stworzyliśmy PMM Emergency Team – zespół ratowniczy działający docelowo pod egidą WHO. To grupa szybkiego reagowania, składająca się z lekarzy, ratowników medycznych, pielęgniarek i logistyków, której celem jest pomoc ofiarom klęsk żywiołowych i kryzysów humanitarnych na całym świecie. Pierwsze działania zespołu skupiły się na wsparciu Ukrainy, obecnie pomagamy medycznie na terenach dotkniętych ostatnimi powodziami (Lądek Zdrój) oraz kilka razy w roku realizujemy misje medyczne w Afryce. Dalej rozwijamy skład osobowy i szkolimy ludzi, aby byli gotowi nieść pomoc tam, gdzie będzie najbardziej potrzebna. Od początku jestem członkiem sztabu zarządczego zespołu i aktywnie uczestniczę w jego działaniach.

Polecam każdemu przedsiębiorcy zaangażowanie się w działalność społeczną – to świetna okazja, by choć na chwilę wyrwać się z własnej bańki, zobaczyć świat z innej perspektywy i zrobić coś dobrego.


Maciej Góralski jest założycielem i CEO Vasco, spółki zajmującej się projektowaniem, programowaniem i produkcją elektronicznych tłumaczy. Korzystają z nich m.in. turyści, uczelnie, osoby pracujące za granicą oraz różnorodne organizacje pracujące w środowisku międzynarodowym. Do założenia firmy zainspirowały go osobiste doświadczenia związane z nauką języków obcych i podróżami.

Maciej jest absolwentem kilku kierunków: finanse i bankowość, marketing 
i zarządzanie oraz ratownictwo medyczne. Jest także finalistą konkursu „Przedsiębiorca Roku” organizowanego przez EY (dawniej Ernst and Young).

W ramach wolontariatu pracuje w Polskiej Misji Medycznej i stowarzyszeniu “Lekarze Nadziei”. Jest też współzałożycielem i członkiem sztabu medycznego zespołu szybkiego reagowania PMM Emergency Team. Celem zespołu jest pomoc w strefach dotkniętych klęskami żywiołowymi lub kryzysami humanitarnymi na całym świecie. Zespół jest w trakcie akredytacji Światowej Organizacji Zdrowia.

Last Updated on 25 marca, 2025 by Anastazja Lach

Udostępnij