
To jeszcze nie jest rok przełomu w budownictwie
Środki na inwestycje – były, ale tylko na konkretne, wybrane prace
Dyskusja o wsparciu kredytu dla młodych nabywców na pierwsze mieszkanie przysłania fakt, iż generalnie brak jest jasnej polityki mieszkaniowej (programy wsparcia kredytobiorców nią nie są). W tej sytuacji deweloperzy realizują bezpieczną dla siebie liczbę inwestycji, co przekłada się na dostępność mieszkań (i ich ceny), a także na liczbę zleceń dla branży budowlanej (w tym dostawców materiałów). Budownictwo komunalne i społeczne (czynszowe), które zaczęło wracać do łask przed wojną w Ukrainie i kryzysem energetycznym, obecnie ponownie staje się ofiarą oszczędności. Samorządy mają inne priorytety…
W lepszej sytuacji jest budowa dróg – środki na nie były, a i w bieżącym, 2025 roku nie należy spodziewać się zakręcenia finansowego kurka. Dotyczy to nie tylko firm wyspecjalizowanych sensu stricto w budowie nawierzchni, ale także w pracach towarzyszącym takim inwestycjom infrastrukturalnym, jak np. prace elektryczne (oświetleniowe), kanalizacyjno-odwodnieniowe etc. Tymczasem rozwój kolei w 2024, pod względem inwestycji całkowicie stanął. Spodziewam się, iż w bieżącym roku może nastąpić mała poprawa, ale prawdziwy przełom związany z większą pulą prac nastąpi zapewne dopiero w 2026 roku. Perspektywa jest odległa – ale jest. Tymczasem w energetyce widać głównie mobilizację merytoryczną: dużo jest konferencji, analiz, spotkań, ale ani obecnie, ani w bliskiej przyszłości nic nie zapowiada realnego przyspieszenia inwestycyjnego (pomijając medialny temat energetyki jądrowej).
Walka o zlecenia kosztem rentowności
Dużym obciążeniem dla firm sektora budowlanego są obecnie koszty pracy – nawet jeśli firmy mają zlecenia, to rentowność z tytułu ich realizacji nie rośnie, lecz co najwyżej utrzymuje się, albo nawet spada. Przy takim poziomie kosztów jak obecnie, firmy realizują obroty, ale niekoniecznie osiągają zyski. Nie jest to opis kondycji wszystkich uczestników rynku – część firm świadomie nie uczestniczy w konkurowaniu o zlecenia ceną (co ma niewątpliwie miejsce, gdy jest np. 15 oferentów w jednym przetargu). Natomiast te firmy (z reguły duże), które mają spore portfele zleceń, mogą żonglować kosztami inwestycji – liczy się bowiem średnia rentowność całego portfela, a nie pojedynczych inwestycji. W tej sytuacji mogą zejść z ceny na wybranych inwestycjach, zrezygnować z zysku, aby tylko pokryć koszty utrzymania ludzi i maszyn. Na koniec roku, w szerszej perspektywie większej liczby inwestycji, wychodzą dzięki temu na plus.
Branża jako całość odczuła jednak w 2024 roku statystyczny spadek nakładów inwestycyjnych i generalnie dekoniunkturę na rynku budowlanym. Mimo prób optymalizacji kosztów, zmniejszenie przychodów każe spodziewać się w budownictwie gorszych wyników firm za 2024 rok, co wpłynie na jego ocenę finansową i dostęp do instrumentów finansowych, w tym gwarancji kontraktowych. Był to bowiem kolejny rok wzrostu liczby niewypłacalności firm realizujących prace budowlane – w 2024 roku było ich 744, czyli o 17% więcej niż przed rokiem. Dekoniunktura w budownictwie ma charakter głównie sektorowy, związany ze wspomnianym spadkiem nakładów, a nie makroekonomiczny (recesji całej gospodarki) – duża, a nawet większa skala wzrostu liczby firm tracących płynność finansową zanotowana była jeszcze w transporcie, ale już np. produkcja i usługi radziły sobie stosunkowo lepiej. Z kolei oszczędności konsumentów dawały znać o sobie w handlu.

Wielkość – i specjalizacja – firm budowlanych ma duże znaczenie
Duże firmy mają dobre portfele, z kontraktami o różnej długości (i w ślad za tym rentowności). Mogą więc to równoważyć i skutecznie nadal konkurować o zlecenia. Firmy mniejsze nie mają takiej zdolności przetargowej – są uzależnione od zleceń głównych wykonawców lub muszą bezpardonowo walczyć o zlecenia mniejsze, odpowiadające ich skali działalności. W ubiegłym roku widoczne to było zwłaszcza w kolejnictwie, co było skutkiem małej liczby inwestycji w tej branży. Firmy wyspecjalizowane w określonych pracach (takich jak kolejowe), których aktualnie nie jest zbyt wiele, na skutek planów inwestycyjnych (a raczej ich braku, lub jeszcze niedawno – braku finansowania) nie mogły sobie zrekompensować tych mniej dochodowych kontraktów innymi, bardziej rentownymi.
Środki już są, ale brakuje czasu
Wracając w tym kontekście do kolei – nie zanosi się, aby bieżący 2025 rok był już rokiem przełomu w sektorze prac kolejowych, prędzej nastąpi to w przyszłym, 2026 roku. Środki na tory już są, ale kontraktów nie ma na razie zbyt wiele. W tej sytuacji największe, najsilniejsze podmioty zdobywają zlecenia, a reszta cierpi na ich brak.
Kolejnym problemem jest kwestia bliskiego końca perspektywy finansowej, która wygasa w sierpniu 2026 roku. Nie każdy wykonawca zdąży zrealizować kontrakty w tej perspektywie (a raczej – uda się to tylko dużym graczom, mogącym sprawnie rotować środkami: maszynami i ludźmi). Czasu na realizację dotychczasowych i właśnie rozpoczynanych kontraktów jest więc zbyt mało, tymczasem nadal niepewna jest data przesunięcia środków. Są próby przesunięcia części zadań z tych bardziej kompleksowych, wieloetapowych, a więc nieubłagalnie wymagających określonej ilości czasu, na inne, prostsze zadania – możliwe jeszcze do zrealizowania w perspektywie niespełna półtora roku.
Wyzwania wewnątrz branży – zmiana technologii, a także stały deficyt pracowników
Jak na razie mało kto w budownictwie liczy się z kwestiami środowiskowymi, z ESG. A raczej – nie jest to jeszcze kwestia decydująca. Tymczasem, niezależnie od bieżącej koniunktury, (czyli np. kwestionowania Zielonego Ładu) są to kwestie bardzo istotne – wszyscy zdają sobie sprawę, iż wypadnięcie z łańcucha zmian, które i tak będą miały miejsce, oznaczać może brak możliwości utrzymania się na rynku. Nowe, bardziej ekologiczne materiały jak i technologie są więc powszechnie brane pod uwagę z powodów ekonomicznych – oczekiwanych oszczędności, a nie tylko z przyczyn regulacyjnych. Nowe technologie wiążą się zaś najpierw z nowymi nakładami, a oszczędności są z reguły kwestią odległej przyszłości.
Innym problemem branży budowlanej jest trwały deficyt pracowników. Nie jest to nic nowego, według różnych szacunków od lat brakuje 100-120 tys. wykwalifikowanych pracowników budowlanych. Problem pogłębiła w swoim czasie wojna w Ukrainie, gdy część budów, na których pracowali nasi wschodni sąsiedzi, opustoszała. Niestety, możliwy koniec wojny nie rozwiąże tego problemu, wręcz przeciwnie – moim zdaniem może się on wtedy pogłębić.
Wyższe koszty dla zleceniodawców i klientów końcowych, które muszą oni zaakceptować i uwzględnić
Ekologia ma oczywiście także swoje dobre strony – jedną z nich jest stawianie przez sektor finansowy na wdrażające ją firmy budowlane, jako na firmy perspektywiczne. W efekcie koszt i dostępność produktów finansowych czy ubezpieczeniowych dla „zielonych” firm budowlanych będzie stale się zwiększać i tym sposobem kształtować też rynek. Dostępność finansowania nie zmienia jednak faktu, iż ograniczanie śladu węglowego w budownictwie kosztuje, a klienci, (np. nabywcy mieszkań) ale też inwestorzy instytucjonalni, muszą być na to gotowi. Pytanie, czy są – akceptacja w budownictwie infrastrukturalnym ofert uwzględniających „zielone” materiały czy technologie, oczywiście droższe, wymaga zwiększenia budżetów na ten cel przez zamawiających . Od stopniowego postępu nie będzie jednak odwrotu – bieżący rok przyniósł m.in. nowe zasady (wymogi) segregacji odpadów budowlanych i, co nie dziwi, zwiększają one, a nie zmniejszają koszty.
Źródło: Allianz Trade w Polsce
Przeczytaj także: Raport DKV Mobility: wyzwania biznesowe flot ciężarowych i osobowych w Polsce
Last Updated on 25 marca, 2025 by Elżbieta Wieleba