DOGONIĆ DZIADKA. Wywiad z Rafałem Lipińskim, Prezesem Zarządu SEEN HOLDING Sp. z o.o.

DOGONIĆ DZIADKA. Wywiad z Rafałem Lipińskim, Prezesem Zarządu SEEN HOLDING Sp. z o.o.

Kiedy narodził się pomysł na założenie firmy ?

Od dziecka marzyłem o posiadaniu własnej firmy. Rok 1989 był w Polsce chwilą uruchomienia uśpionego potencjału tysięcy młodych ludzi. Ja rozpocząłem działalność w 1990 roku, mając niezłą znajomości języków i sporo rodzinnych kontaktów za granicą.

Entuzjazmem zaraził mnie ojciec, który jako wykładowca akademicki, jak sądzę, zawsze marzył o własnym biznesie. Zakładając firmę chciałem też kontynuować przedwojenną tradycję rodzinną – pragnąłem „dogonić” dziadka, który był inżynierem-innowatorem, właścicielem fabryki kotłów i instalacji CO, gazowni w Łodzi, a od 1920 roku wytwórni samolotów P&L w Lublinie.

Skąd pozyskałeś zasoby niezbędne do uruchomienia i początkowego działania biznesu?

Wkrótce po studiach wyjechałem na kontrakt inżynieryjny do Kuwejtu. Na skutek kilku niespodziewanych zdarzeń (czyli po prostu szczęścia) zostałem najmłodszym w PRL-u kierownikiem kontraktu. Zarobiłem ponad 10 tys. dolarów, które w całości zainwestowałem w firmę.

Jak prowadziło się działalność gospodarczą w okresie narodzin polskiego kapitalizmu? Jakie były początki?

Początki były obiektywnie bardzo trudne – choć wtedy wydawało się, że jest wspaniale i cały świat jest u naszych stóp. Zaczynaliśmy od dostaw urządzeń ochrony środowiska i produkcji elektronicznej. Reformy Balcerowicza powodowały, że rynek był nieprzewidywalny. Przykładowo – w ciągu kilku miesięcy płace naszych pracowników w fabryce transformatorów, wyrażone w dolarach (a cała produkcja była przeznaczona na eksport), wzrosły ponad pięciokrotnie.

Dlaczego akurat ta branża? Czy prowadzenie firmy w tym sektorze uważasz za strzał w dziesiątkę?

To była naturalna kolej rzeczy, wynikająca z wykształcenia mojego oraz mojego brata, Erazma. Próbowałem też innych branż, bez znajomości ich problematyki, ale zazwyczaj bez „spektakularnych sukcesów”.

Jak wyobrażałeś sobie bycie przedsiębiorcą przed rozpoczęciem działalności gospodarczej?

Jako młody adept biznesu nie rozumiałem zasad gry, a szczególnie warunków „dzikiego zachodu”, czyli realiów Polski postkomunistycznej. Straciliśmy wiele czasu, pieniędzy i zapału na próby uczestnictwa w przetargach prywatyzacyjnych czy na pozyskiwanie dużych zleceń publicznych. Bezskutecznie. Wyobrażałem sobie, że sukces w biznesie to kolekcjonowanie „złotych strzałów”, a okazało się, że jest to zazwyczaj ciężka, systematyczna praca przez lata.

Kim są klienci Twojej firmy? Jakie są główne trudności w kontakcie z klientami ? Czy wyznajesz zasadę „nasz Klient, nasz Pan”?

Naszymi klientami są inwestorzy zarówno publiczni, jak i prywatni, budujący obiekty ochrony środowiska. My oferujemy obiekty i instalacje przemysłowe oparte o technologie i produkty techniczne o wysokiej jakości i poziomie skomplikowania, dlatego proces decyzyjny jest rozłożony na wiele szczebli zarządzania. Na każdym etapie wymaga to zrozumienia potrzeb i problemów klienta, a w konsekwencji umiejętności ich rozwiązania. Szukamy przestrzeni o wysokim zaawansowaniu technologicznym, gdzie konkurencja jest mniejsza.

W jaki sposób państwo ułatwia, bądź utrudnia zostanie i bycie przedsiębiorcą?

Wbrew powszechnemu przekonaniu o sile przedsiębiorczości w naszym społeczeństwie, to polityka państwa ma decydujące znaczenie w kształtowaniu struktur społecznych – w tym roli prywatnego biznesu. Gotowość młodych ludzi zakładających własną firmę do ciężkiej pracy, poświeceń i podejmowania ryzyka jest pochodną sposobu traktowania przedsiębiorców.

Czy biznes da się zrobić wszędzie czy tylko w kapitalizmie?

Przysłowiowy „interes” zapewne wszędzie, czego dowodem było liczne grono prywaciarzy w dobie PRL-u, ale biznes w mojej branży i w skali firmy SEEN jest możliwy jedynie w odpowiednim otoczeniu gospodarczym i poszanowaniu własności prywatnej, czyli tzw. kapitalizmie.

Czy miałeś kiedyś sytuacje kryzysowe, z powodu których chciałeś zrezygnować ze swoich interesów i zająć się czymś innym?

Zarządzanie rozwijającą się firmą na dość niestabilnym rynku, jakim przez lata była Polska, jest zarządzaniem kryzysem. Ale istotna jest też świadomość, że jest to stan przejściowy, który można przetrwać, a nawet który pozwala się wzmocnić. Niewątpliwie pewności siebie dodawała mi też wiedza, którą zdobyłem w instytucie zarządzania IFG. W pierwszych latach pracy miałem także szczęście do doskonałych mentorów wśród naszych partnerów – doświadczonych sprzedawców i managerów ze światowych korporacji, znajdujących satysfakcję w kształceniu nas i osiąganiu wspólnego sukcesu.

Gdybyś mógł cofnąć czas, co zmieniłbyś w prowadzeniu firmy?

Mam poczucie, że osiągnięty przez nas sukces opłaciliśmy zbyt dużym kosztem. Ludzkim kosztem. Przez lata, starając się być „najlepszymi” i budując firmę, pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę – dopieszczając klientów, zaniedbywaliśmy najbliższych. Wielu zapłaciło za to wysoka cenę, doprowadzając do rozbicia swych rodzin, a nierzadko i do uzależnień.

Jakie są największe porażki, które poniosłeś, i które najwięcej Cię nauczyły? Jakie masz podejście do porażek w biznesie ?

Niestety, obawiam się, że bardzo trudno nauczyć się czegoś na cudzych błędach. Dlatego porażki to dobra nauka – niemniej nie jest możliwe, ażeby w biznesie przeżyć wszystkie scenariusze niepowodzeń. Dlatego najistotniejszą umiejętnością jest szacowanie ryzyka i umiejętność do wycofania się, powiedzenia „dość, starczy” i świadomego poniesienia strat.

Niewątpliwie najboleśniejsze porażki wynikały zawsze z zawodu wobec ludzi – utraty powierzonego im zaufania.

Jakie przedsiębiorca powinien mieć predyspozycje, cechy osobowości, wiedzę i umiejętności, żeby odnieść sukces w biznesie? Które uważasz za najistotniejsze?

Zapewne jest wiele takich cech, a tym samym dróg, które mogą doprowadzić do sukcesu.

Ja postrzegam dwie kluczowe: to tzw. „głód sukcesu”, który kiedyś, chyba trafniej, nazywaliśmy „chytrością” oraz sprawczość, czyli skuteczność (przy zarządzaniu, podejmowaniu decyzji, ocenie ludzi czy realizacji strategii).

Czy bycie przedsiębiorcą to praca, powołanie czy może rodzaj szaleństwa? Czy biznes to win-win czy jednak krwiożerczy wyścig?

Do biznesu nie wystarczą wyłącznie cechy nabyte. Obawiam się, że przedsiębiorcę trudno stworzyć, nawet w najlepszej szkole biznesu, jeśli nie posiada wrodzonych predyspozycji. I stąd zapewne tak niska skuteczność sukcesji pokoleniowej.

Nasze dzieci obserwowały nas przez lata, uczestniczących we wspinaczce, i często drugi raz nie chcą już jej przeżywać. Poniekąd słusznie, bo biznes to ciągłe zmagania, walka – ale z zasadami, które sami wobec siebie określamy. Ten element boskości to ogromne zagrożenie, któremu, jak wiemy, nie wszyscy potrafią się oprzeć, przesuwając doraźnie granice.

Czy status przedsiębiorcy nobilituje? Kiedy przedsiębiorca czuje się spełniony?

Satysfakcję z sukcesu ludzie pragną odczuwać w różny sposób. Dla jednych to świadomość bycia najlepszym, największym, swoistym „numerem jeden”, dla innych pieniądze i wynikające z nich przyjemności. Czasami to popularność. Dla mnie pozycja społeczna, czyli owszem – „nobilitacja”. Wynikająca z niej sprawczość, którą można wykorzystać przy użyciu zdobytych pieniędzy do pomocy innym oraz realizacji rzeczy ważnych, wobec których potrzeba działania kształtowała się w nas przez lata.


Rafał Lipiński

Inżynier ochrony środowiska PW. W 1990 utworzył spółkę SEEN, z oddziałami w 6 krajach, przekształconą w 2007 w SEEN Holding. Grupa, zatrudniając ponad 300 inżynierów, jest liderem w branży ochrony środowiska. Otrzymał tytuł Srebrny Inżynier, Pracodawca Roku, Krzyż Kawalerski Polonia Restituta.

Last Updated on 30 października, 2023 by Anastazja Lach

Udostępnij
KATEGORIA