Dr Julita Garbacka, psychiatra i psychoterapeuta: Zdrowie psychiczne Polaków w czasach COVID-19
Społeczna izolacja podczas COVID-19 powoduje zwiększenie przypadków występowania depresji, zaburzeń lękowych czy zaburzeń stresu pourazowego. Jakich skutków można spodziewać się w krótszej i dłuższej perspektywie dla całego społeczeństwa?
Okazuje się, że społeczna izolacja jest czynnikiem stresogennym, niezależnie od przyczyny. Ubiegły rok zmobilizował wielu badaczy do podsumowań dotyczących negatywnego wpływu pandemii i izolacji na stan zdrowia psychicznego ludzi. Opublikowano kilka metaanaliz dotyczących kondycji psychicznej osób przebywających na kwarantannie. Proszę pamiętać, że SARS-Cov-2 nie jest pierwszym zakaźnym patogenem. I dzięki temu dysponujemy całkiem sporą wiedzą na ten temat.
Reakcje na odosobnienie mogą być krótkoterminowe i odległe, dotyczą całej gamy zaburzeń od zaburzeń lękowych, wzmożonej drażliwości, złości, zaburzeń snu, po depresję i zespół stresu pourazowego (PTSD). Czasopismo Lancet w 2020 roku opublikowało kilka interesujących artykułów ilustrujących skalę problemu. Proszę sobie wyobrazić, że aż 20 % osób izolowanych ze względu na potencjalny kontakt z osobami zakażonymi raportowało lęk, 18% smutek, a 10% poczucie winy. Ponad połowa osób izolowanych przez wiele tygodni po kwarantannie unikała osób kaszlących lub kichających, 1/4 unikała zatłoczonych miejsc, a 1/5 spośród izolowanych wstrzymywała się na długo od korzystania z przestrzeni publicznej. Przekonaliśmy się również, że nawet krótsza niż 10 dni kwarantanna wywierała negatywny wpływ na kondycję psychiczną osób izolowanych i to nawet do 3 lat po tym zdarzeniu. Profesor Jonathan Rogers z University College London zadał sobie trud przeanalizowania badań przeprowadzonych w związku z wcześniejszymi epidemiami SARS i MERS i porównał je z aktualnymi danymi dotyczącymi przechorowania COVID-19 i okazuje się iż wyniki są podobne: nawet do 15% osób które przechorowały zakażenie przejawiało objawy depresyjne, podobnie ponad 14% osób dotyczyły zaburzenia lękowe i aż 32% objawy ze spektrum stresu pourazowego (PTSD – post thraumatic stress disorder). W przypadku wcześniejszych zakażeń MERS czy SARS co czwarty chory z PTSD nie powrócił do pracy w ciągu 3 lat. Trudno się spodziewać, że COVID-19 przyniesie mniejsze straty, biorąc pod uwagę skalę problemu i przewlekłość zagrożenia. Chcę zaznaczyć, że problem powodowany jest nie tylko bezpośrednio, przez liczbę zakażeń i zachorowań, ale i, z przykrością to muszę przyznać, szeroki negatywny PR i marketing, co sprawia, że dociera do nas bardzo dużo „fake newsów”, które wprowadzają ludzi w błąd i generują naprawdę poważne zaburzenia związane za stresem, lękowe, nastroju, wzmagają złość, rozdrażnienie i zaburzają sen. Wiele osób cierpi na wymienione zaburzenia nie mając styczności z wirusem, ani pacjentami zakażonymi. Podczas konferencji naukowej, w której brałam udział w ostatnim czasie, jeden ze specjalistów zajmujących się snem, prof. Adam Wichniak, wskazał, że pod koniec ubiegłego roku, co drugi dorosły Polak miał się skarżyć na zaburzenia snu. Podczas izolacji ludzie żyją mniej higienicznie, odżywiają się gorzej, zaburzają swój rytm dobowy oraz równowagę między pracą a obowiązkami. Ilość stresu, która jest generowana przez zaistniałą sytuację, jest w zasadzie niemożliwa do zmierzenia.
W Polsce 1,5 mln osób korzysta z opieki psychiatrycznej. Szacuje się, że ze względu na skutki psychologiczne pandemii ilość ta wzrośnie o około pół miliona. Co oznacza to dla państwa i społeczeństwa?
W tym momencie przeciętny czas oczekiwania na wizytę u psychiatry to trzy-cztery miesiące i prawdopodobnie będzie się on wydłużać. Tylko na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że pandemia ma duży wpływ na zdrowie psychiczne ludzi. Izolacja i obostrzenia to dla wielu osób, poza stresem wynikającym z zagrożenia zdrowia własnego i bliskich, ograniczenie wolności i pozbawienie możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb osobistych i społecznych. I nie kwestionuję tu bynajmniej słuszności podejmowanych decyzji epidemiologicznych, a opisuję rzeczywistość, która nas wszystkich dotyka i ma ewidentny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. My lubimy być wolni. Lubimy decydować jak spędzimy czas i nawet jeśli postanawiamy zostać w domu, to poczucie, że robimy to z własnej woli daje poczucie wpływu na własne życie, a brak wpływu to stres. Badanie EZOP-I pokazało nam, że ponad 23% polskiej populacji, czyli 6 milionów osób dorosłych w wieku produkcyjnym cierpi na przynajmniej jedno z zaburzeń psychicznych lub emocjonalnych zdefiniowanych w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-10) lub Kryteriach Diagnostycznych Zaburzeń Psychicznych (DSM-5). Zaznaczam, że są to dane sprzed wybuchu pandemii, a biorąc pod uwagę wpływ stresu na nas w tym momencie, możemy się spodziewać prawdopodobnie znacznie wyższych wskaźników. Aby pokazać skalę problemu generowanego przez stres przytoczę dwie informacje: 1. Proszę sobie wyobrazić, że w roku 2018 wśród pacjentów Medicover korzystających z pomocy psychiatrycznej i psychologicznej aż 46% rozpoznań to F43.2, czyli reakcją na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne. 2. Wg raportu Mental Health w latach 2012-2018 prawie o 40% wzrosła liczba dni nieobecności w pracy z powodu zaburzeń psychicznych. Jakie będą statystyki post-covidowe…?
Zdrowie psychiczne wielu Polaków zostało zrujnowane panującą epidemią strachu. Okazało się, jak wielu ludzi jest podatnych na lęki. Jak można się temu przeciwstawić, gdy każdego dnia media dostarczają nam masę złych, często zmanipulowanych informacji?
Często jedynym i, co tu dużo mówić, najskuteczniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest zrezygnowanie ze śledzenia informacji, które serwują nam media. Należy obniżyć poziom lęku i stresu, który często podsycany jest przez kanały informacyjne, prześcigające się w szukaniu sensacji i pozyskiwaniu „kliknięć”. Proponuję wyjść na zewnątrz, udać się na spacer, pojechać w plener, do parku. Mamy liczne dowody na dobroczynny wpływ natury na zdrowie tak fizyczne jak i psychiczne. Zachęcam do aktywności fizycznej, jeśli to możliwe uprawiania sportu. Ruch obniża poziom napięcia i zwiększa wydzielanie endorfin, takich naszych wewnętrznych hormonów szczęścia. Proszę robić to, co odpręża i relaksuje, odciąć się od negatywnych informacji, nie zaprzątać myśli kwestiami, na które bezpośrednio nie mamy wpływu. Proszę zauważyć, że każdemu z nas, gdy jesteśmy w lęku lub stresie przerastającym możliwości adaptacyjne, automatycznie zawęża się pole widzenia i świadomej percepcji otoczenia. Przez te „klapki na oczach” nie jesteśmy wtedy w stanie korzystać z wiedzy i doświadczenia, które posiadamy. Jednocześnie wyzbywamy się empatii, bo przestaje być potrzebna i rośnie w nas poziom agresji i generuje kolejny stres. Chrońmy się przed niepotrzebnym stresem.
Wirus zmienił obraz codziennego funkcjonowania w rodzinie, szkole, pracy, znacząco obniżając jakość życia. Czy czeka nas załamanie więzi międzyludzkich? Czy zbiorowa mentalność zmieni się i staniemy się społeczeństwem zdystansowanym, dostrzegającym w drugim człowieku źródło zagrożenia?
Warto cofnąć się do końca ubiegłego wieku, kiedy Amerykanie badali wpływ informatyzacji i ogólnego dostępu do cyberprzestrzeni na relacje społeczne. Okazało się wówczas, że wraz z postępem zwiększa się poziom depresyjności i lęku. Mniejsza ilość realnych kontaktów międzyludzkich jest depresjogenna i lękotwórcza oraz powoduje zanik więzi społecznych, zaczynając od poziomu rodziny. XXI wiek dla nas wszystkich wiąże się z szybkim postępem technologii, wysokimi oczekiwaniami, które mamy wobec siebie i naszych bliskich, przeogromną ilością bodźców, które są nam dostarczane ze wszystkich stron, każdego dnia. I poza możliwościami, które nam daje. współczesność dostarcza nam również ogromnego stresu, przekraczającego możliwości adaptacyjne wielu osób. Pamiętam szkolenie, 2012-2013 rok, a więc już dość dawno, gdzie przedstawiano badania EEG dzieci, grających na komputerze, równocześnie używających telefonu, zerkających na komunikatory i słuchających „czegoś w tle”. Z grubsza tak funkcjonują nasze dzieci dzisiaj w dobie online. I nie wróży to nic dobrego. Proszę sobie wyobrazić, że po jakimś czasie mózg takiego dziecka, bombardowanego informacjami i notorycznie rozpraszanego, traci umiejętność generowania fal alfa – odpowiedzialnych za wypoczynek, relaksację, twórczość – nawet w nocy. Nie trudno się domyślić, że w pakiecie często będą zaburzenia snu, nastroju, przewlekłe zmęczenie, rozdrażnienie, lęki. Nasze dzieci uczą się dziś zdalnie, mają nielimitowany dostęp do telefonu, a dodatkowo znacznie ograniczone są ich kontakty społeczne. To wszystko ma ogromny wpływ na ich rozwój. Najważniejszym zadaniem rozwojowym dzieci w wieku szkolnym jest ćwiczenie realnych interakcji międzyludzkich, trening umiejętności społecznych. Z raportu NIK dotyczącego dostępności lecznictwa psychiatrycznego w Polsce w latach 2017-2019 (szkoda, że nie są dostępne nowsze dane) wynika, że 630 tys. dzieci i młodzieży skorzystało z pomocy psychiatrycznej i niewątpliwie ta liczba się zwiększy. Brak kontaktów rówieśniczych generuje lęk oraz blokuje rozwój kompetencji społecznych, a to będzie miało długofalowy wpływ na życie dzieci. Jeśli chodzi o rodzinę i pracę, w momencie zatarcia się czasu pomiędzy obowiązkami a odpoczynkiem w domu, pojawiają się nowe problemy. Aby tworzyć udane związki, potrzebujemy czasami odpoczynku od siebie nawzajem i musimy zatęsknić, żeby docenić partnera i czas spędzany z nim. Era „łatwej dostępności” znacznie psuje kontakty międzyludzkie i działa na niekorzyść higieny psychicznej. Tęsknota i oczekiwanie są niezbędne, aby czerpać radość i być szczęśliwym.
Problemem związanym z izolacją jest także częstsze sięganie po alkohol i inne substancje psychoaktywne w celu doraźnego radzenia sobie z pogorszeniem stanu psychicznego. W dłuższym okresie może to prowadzić do zwiększenia częstości rozwoju uzależnień, zwłaszcza uzależnienia od alkoholu. Czy potwierdza Pani tę teorię?
Niestety w obliczu pandemii wzrasta sprzedaż alkoholu w naszym kraju. Ludzie szukając ucieczki od problemów, aby ułatwić zasypianie, aby „się zrelaksować” po całym dniu napięć”, sięgają po alkohol. Jest to najłatwiej dostępny środek przeciwlękowy, działa szybko, jest bez recepty i często zapomina się o jego negatywnych efektach, szczególnie w dłuższej perspektywie. Warto brać pod uwagę, że kiedy po drinku lub dwóch albo kilku kieliszkach wina, zasypiamy łatwiej, to niestety jakość tego snu będzie znacznie gorsza, wybudzimy się mniej wypoczęci, nawet jeśli prześpimy sumarycznie więcej godzin. Alkohol zapewni też chwilową ulgę i obniży lęk, zrelaksuje, ale zapominamy, że po jego eliminacji z organizmu lęk powróci, a u wielu osób ze zdwojoną siłą. Wynika to ze jego sposobu działania. Gdy w dużym i przewlekłym stresie alkohol staje się remedium, staje się również niebezpieczną pułapką. Chętnie zapominamy, że osobie uzależnionej bardzo długo wydaje się, że może w każdej chwili przestać pić, co często odbiega od prawdy. Jest wielu, tzw. dobrze funkcjonujących alkoholików, którzy wieczorem piją, a kolejnego dnia wstają do pracy i wydawać by się mogło, że nie mają z tym żadnych problemów. Natomiast szkody kumulują się w ich zdrowiu i rodzinach, bo nietrzeźwy rodzic nigdy nie jest w stanie sprawować odpowiedniej opieki nad dzieckiem, nietrzeźwy partner często zawodzi w ważnych momentach. Przed wybuchem pandemii liczbę osób uzależnionych szacowało się na 3 miliony, czyli około 12% populacji dorosłych. Jeszcze nie wiemy jakie będą skutki epidemii w tym zakresie.
Badania naukowe wskazują, że następstwa COVID-19 w postaci zaburzeń psychicznych mogą spowodować znaczące straty ekonomiczne. W połączeniu z kryzysem gospodarczym to zabójcza mieszanka. Czy lęki bytowe i ekonomiczne mogą znacząco wpłynąć na wzrost liczby samobójstw?
W 2019 roku prawie 12 tys. osób podjęło próbę samobójczą, czyli o 7% więcej niż w roku poprzednim. Jeszcze nie mamy podsumowania 2020 roku i zagadkowym będzie również rok 2021, kiedy to nastąpi kumulacja konsekwencji ekonomicznych lockdownu. Najbardziej liczną grupą wśród samobójców są mężczyźni w wieku 30-39 lat, co wynika być może, również z uzależnienia od alkoholu. Ale to tylko mały wycinek rzeczywistości… O olbrzymim znaczeniu stresu dla zdrowia już mówiłyśmy wcześniej, z niespokojną ciekawością czekam na dane „pokowidowe”, skoro już przed covid’em ZUS raportował prawie 39% wzrost absencji chorobowej spowodowanej zaburzeniami psychicznymi w latach 2012-2018 (sic!), a koszty dla ubezpieczycieli społecznych i funduszu pracy, związane z rozpoznaniami dotyczącymi zaburzeń psychicznych pomiędzy rokiem 2012 a 2016 wzrosły do ponad 1,5 miliarda złotych to jest o 70% (!). Czy będzie gorzej?… WHO prognozuje, że w 2030 roku depresja będzie najczęściej stawianym rozpoznaniem na świecie. Nie da się oddzielić somy od psyche, a zły stan psychiczny wpływa na stan somatyczny i obniża odporność, co zwiększa podatność na infekcje i choroby. Izolacja i poczucie samotności zwiększa śmiertelność we wszystkich grupach wiekowych, największy wpływ ma jednak na seniorów. Nie chcę straszyć, tylko apeluję: skoro już to wiemy, weźmy pod uwagę tę wiedzę, planując własne aktywności życiowe, kontakty społeczne, wychowanie dzieci.
Biznes już przed pandemią wymagał umiejętności radzenia sobie ze stresem i udzielał lekcji pokory. Czy można znaleźć w zaistniałej sytuacji aspekt pozytywny? Czy pandemii można przypisać chociażby mobilizację przedsiębiorców w kierunku improwizowania, szukania innowacyjnych rozwiązań, większą elastyczność i otwartość na zmiany?
Biznes zawsze był wymagający. Pandemia oczywiście ma wpływ również na tę sferę, przykro mi patrzeć na masowo zamykające się działalności gospodarcze, słuchać historii ludzkich nieszczęść. Wiele firm musiało się zamknąć lub „przebranżowić”. Jednak ja od początku wierzę i w przedsiębiorców i w Polaków, którzy mobilizują się do nowych aktywności i znajdują nowe możliwości rozwiązań, choćby w działaniach zdalnych. Mnie osobiście lock down też zmotywował do zmian; teraz każdy z moich pacjentów, klientów ma wybór czy spotkanie ma odbyć się zdalnie, czy stacjonarnie. Wydaje mi się, że po pierwszym szoku, wielu osobom dało to wolność i szansę odnalezienia w sobie umiejętności improwizowania. Jest to olbrzymia szansa dla osób, których odporność psychiczna znajduje się na poziomie wystarczającym. Będą też tacy, którzy zasilą, przynajmniej przejściowo, rzeszę bezrobotnych i będą potrzebować pomocy specjalistycznej. Gdyby ktoś chciał sprawdzić, czy spełnia kryteria sukcesu, a więc czy jest osobą odporną psychicznie, przypomnę jakie cechy na nią się składają: skupienie, cierpliwość, wewnętrzna dyscyplina, wiara w siebie, wytrwałość i odpowiedzialność za własne decyzje oraz umiejętność wizualizacji, pozytywne myślenie i tolerancja na ból tak psychiczny, jak i fizyczny. Cechy te mają znaczenie zarówno dla występowania chorób psychicznych, somatycznych, jak i dla prowadzenia biznesu. Podaję za CNN, że pokolenie „milenialsów” ma być mniej odporne psychicznie, niż ich rodzice. Można uznać to stanowisko, gdyż osoby „urodzone z komórką w dłoni” miały mniej szans aby wykształcić niektóre z wymienionych przez mnie cech, co jest naturalną konsekwencją masowego wdrażania w codzienność zdobyczy technologicznych, promowania rozwiązań „tu i teraz” i „natychmiast”, przekonania o dostępności świata 24/7. Tłumaczyło to by również popularność różnego rodzaju szkoleń, zapotrzebowanie na coaching i psychoterapię, bo kto nie chce odnieść w życiu sukcesu. Na koniec dodam ciekawostkę: panuje przekonanie, że stres jest związany wyłącznie z negatywnymi doświadczeniami, tymczasem stres może przybierać także formę stresu pozytywnego, a człowiek, którego spotyka wiele, potencjalnie bardzo dobrych rzeczy, może odczuwać podobny poziom stresu jak osoba, która doświadczyła trudnych rzeczy.
Coraz więcej osób stawia hipotezę, że obecna pandemia jest wynikiem masowej histerii, a nie realnego zagrożenia. Mówi się, że osobami bardziej narażonymi na doświadczenie wybuchu histerycznej epidemii są osoby skłonne do ekstrawersji, neurotyzmu lub osoby o niskim IQ. Co sądzi Pani o tej teorii?
Realne zagrożenie w postaci: „jest wirus, ja albo ktoś z moich bliskich może zachorować/zachorował” istnieje na pewno, dlatego unikałabym określenia „masowa histeria”. Natomiast same decyzje związane z pandemią i izolacją mają realny wpływ na zdrowie psychiczne. Uważam też, że jednym z największych problemów w tym zakresie jest traktowanie pandemii jako sensacji i przekonanie, że „zła wiadomość to dobra wiadomość”. Lęk jest zaraźliwy, a człowiek, który się boi i odczuwa zagrożenie, szuka ucieczki i ratunku za wszelką cenę – sięga automatycznie do pierwotnych zachowań – to pozwala zrozumieć wiele nieadekwatnych zachowań ludzkich. Wiele nadmiarowych reakcji ze strony odbiorców wiadomości wynika z ostrego lub przewlekłego lęku. Pierwsze wyniki badań demograficznych, na początku pandemii, pokazały, że częściej lękają się kobiety oraz osoby o niskim poziomie wyksztalcenia. Nie śledziłam później tych statystyk. Istotnie wiedza pomaga nam korygować lęk, ale nie łączyłabym tego z IQ. Wszyscy boimy się podobnie, dysponujemy tylko różnymi sposobami radzenia sobie z lękiem. Duże znaczenie ma tu również biologiczna podatność na stres, która jest rzeczą indywidualną i najsilniej kształtuje się, upraszczając, już w życiu płodowym i pierwszym roku, może dwóch latach naszego życie. Strach sam w sobie nie jest zły, jest nieodłącznym towarzyszem ludzkości i paradoksalnie świadczy o naszym zdrowiu psychicznym. To co nam szkodzi, to „infekowanie się” lękiem, a więc bezrefleksyjne przekazywanie sobie niesprawdzonych danych, szukanie sensacji, „klikanie” bez zastanowienie „udostępnij”, ostracyzm wobec osób, które myślą, czy zachowują się w sposób, który nas niepokoi, etc. etc. aż po świadome manipulowanie danymi i ich fałszowanie. Podsumowując: jeśli możemy ograniczyć dopływ informacji, które nasilają nasz stres, zróbmy to! Obniżamy w ten sposób poziom własnego lęku. Jeżeli poziom lęku się zmniejszy, rośnie dostępność naszych własnych zasobów, które umożliwiają rozwiązywanie problemów i zapanowanie nad własnym życiem. Powodzenia!
Dr Julita Garbacka
Specjalista Psychiatrii, Psychoterapeuta, Coach, Obecnie prowadzi własną działalność gospodarczą. Pracowała również jako Trener i Manager w firmach farmaceutycznych. Ukończyła I Wydział Lekarski Akademii Medycznej w Warszawie w 1997 r. Specjalizuje się w psychiatrii. Ma wielokierunkowe wykształcenie i wieloletnie doświadczenie psychoterapeutyczne, doświadczenie i wiedzę dotyczącą specyfiki pracy w korporacjach, gdzie również pracowała. Odbyła liczne starze kliniczne psychiatryczne i psychoterapeutyczne w certyfikowanych / akredytowanych ośrodkach i klinikach na terenie kraju. Pracowała m.in. w Klinice Psychiatrii Wieku Rozwojowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, II Oddziale Psychiatrycznym Szpitala Nowowiejskiego, obecnie w Szpitalu Bielańskim.
Last Updated on 7 lutego, 2024 by Anastazja Lach