Opłacalność nie może stać w sprzeczności z bezpieczeństwem lekowym. Rozmowa z Janem Krukiem, Prezesem Zarządu Cefarm S.A.

Opłacalność nie może stać w sprzeczności z bezpieczeństwem lekowym. Rozmowa z Janem Krukiem, Prezesem Zarządu Cefarm S.A.

Cefarm swoją działalność jako państwowy dystrybutor leków rozpoczął tuż po zakończeniu II wojny światowej. Jak w tym czasie zmienił się rynek farmaceutyczny? Jaki nowe wyzwania się pojawiły?

Podstawowym wyzwaniem dla farmacji jest dziś zapewnienie pacjentom bezpieczeństwa lekowego, tj. ciągłości zaopatrzenia w leki, jak również kompleksowe zabezpieczenie systemu opieki zdrowotnej. Aby to osiągnąć, jako dystrybutor farmaceutyczny musimy zapewnić sobie stałe dostawy od producentów, w ilościach odpowiadających aktualnemu popytowi.

Niestety, bezpieczeństwo lekowe boryka się z poważnym kryzysem. Nie jest on zresztą ograniczony wyłącznie do Polski, lecz występuje w całej Unii Europejskiej. Sprowadza się on do postępujących niedoborów wielu leków na rynku. Związane jest to przede wszystkim z utrudnionym dostępem do tzw. substancji czynnych, z których leki są wytwarzane.

Do niedawna, bodajże jeszcze w 2015 roku, rodzima produkcja leków w Polsce znajdowała się na poziomie około 50% całkowitego zapotrzebowania. Dzisiaj zabezpieczenie leków przez polskich producentów jest na poziomie 32%. Produkcja spadła drastycznie. Polska jest piątym największym rynkiem leków w Unii Europejskiej pod względem wartości sprzedaży, ale dopiero dwunastym, jeżeli chodzi o produkcję leków. Unia Europejska boryka się z poważnym niedoborem substancji czynnych, coraz bardziej uzależniając się od dostaw z Chin czy Indii.

Jaka jest Pana zdaniem przyczyna tego znaczącego spadku?

W pewnym momencie produkcja substancji czynnych zwyczajnie przestała się opłacać. W Polsce funkcjonowały dwie fabryki, które Zlikwidowano z uwagi na brak rentowności. Takie czysto biznesowe podejście nie zawsze ma na względzie długoterminową wizję. Już teraz odczuwalne stają się przerwy w dostawach. W razie wystąpienia sytuacji krytycznej, np. natury geopolitycznej, będziemy w bardzo trudnym położeniu.

W przypadku nagłego odcięcia dostaw, zanim przestawimy przemysł na produkcję substancji czynnej, nasze bezpieczeństwo lekowe może zostać poważnie zagrożone. Już dzisiaj dotkliwe są niedobory wielu potrzebnych antybiotyków, leków przeciwzakrzepowych, medykamentów leczących choroby układu oddechowego czy cukrzycę. Wiele konkretnych wyrobów farmaceutycznych jest trudnodostępna. Staramy się zminimalizować skutki okresowych niedoborów, ale sytuacja wymaga interwencji regulatora.

Rozumiem, że import środków czynnych jest tańszy, ale z czego wynika ten spadek w produkcji już gotowych leków?

Trudno jest w sposób jednoznaczny odpowiedzieć na to pytanie. Przyczyn tego stanu jest wiele, ale z pewnością jedną z najistotniejszych jest długofalowa polityka państwa. Jako kraj zaniechaliśmy produkcji substancji czynnych i nie rozwijamy się technologicznie w tym zakresie. Nie zainwestowaliśmy również w polską produkcję, szeroko pojęty przemysł farmaceutyczny. Zakłady farmaceutyczne, które działały w ramach struktur państwowych, w większości sprywatyzowano i sprzedano. Do tego dochodzi polityka refundacyjna, czyli to, które leki są refundowane, które leki są kupowane, i które leki mają większą szansę na rozwój.

Sytuacja geopolityczna, z jaką mamy do czynienia w ostatnich latach również nie pomaga. Rosja stanowiła jeden z większych rynków zbytu dla polskich produktów farmaceutycznych. W tym momencie, na skutek wojny w Ukrainie, ten rynek nie istnieje na naszej mapie biznesowej.

Powinno się zdecydowanie mocniej wspierać produkcję polskich leków. Jestem za tym aby Państwo miało perspektywę aktywnej pomocy rynkowi farmaceutycznemu. Możliwości jest wiele od bezpośredniej kontroli podmiotów do silniejszych regulacji. Opłacalność nie może stać w sprzeczności z bezpieczeństwem lekowym państwa i pacjenta.

Czy zatem brak możliwości produkcyjnych to jedyny problem, z jakim zmaga się branża farmaceutyczna?

Niestety nie. Bezpieczeństwo lekowe to nie tylko kwestia produkcji, ale też dystrybucji leków. Tu również sytuacja daleka jest od ideału. Obecnie wielu producentów dostarcza leki jedynie trzem największym podmiotom dystrybucyjnym, które posiadają łącznie ponad 70-procentowy udział w rynku. Kolejne dwie hurtownie mają łącznie około 10% udział. Dalej mamy pięciu dystrybutorów z udziałem po ponad 2% każdy, i w tej grupie znajduje się także Cefarm. Ta dziesiątka odpowiada więc za ponad 92% rynkowego zapotrzebowania. Tymczasem hurtowni w Polsce jest ponad 350.

W mojej ocenie, nowa ustawa refundacyjna, uchwalona w ubiegłym roku, która w tym zakresie przewidywała, że na producentów nałożony zostanie obowiązek dostarczania leków w równych ilościach do wspomnianych dziesięciu czołowych hurtowni, poprawiłaby znacząco sytuację pacjenta i dostęp do leków.

Dzisiaj często jest tak, że jedynie kilku hurtowników rozprowadza leki konkretnego producenta. Lek dociera wyłącznie do tych aptek, z którymi dany dystrybutor bezpośrednio współpracuje. Nikt nie pracuje ze wszystkimi aptekami w kraju, których jest około dwunastu tysięcy. Najwięksi hurtownicy działają w najlepszym wypadku z połową z nich. Skutkuje to sytuacjami, gdy dany lek jest dostępny wyłącznie w określonym regionie kraju i pacjent musi pokonać pół Polski, żeby zdobyć potrzebny środek. Realizacja tego zapisu ustawowego pozwoliłaby objąć siecią dystrybucyjną niemal wszystkie apteki i podobne sytuacje należałyby do rzadkości.

Dlaczego więc problem nadal trwa, skoro opracowano odpowiednie rozwiązanie?

Niestety, te konkretne przepisy ustawy ostatecznie nie zostały wprowadzone w życie. Branża farmaceutyczna dalej jednak o tym rozmawia. Związek Producentów Hurtowni Farmaceutycznych, którego Cefarm jest członkiem, walczy o to, żeby w nadchodzącej nowelizacji ustawy refundacyjnej ten punkt również się znalazł i był egzekwowany, pomimo ostrej krytyki ze strony dużych hurtowni i producentów, dla których obecna sytuacja jest bardzo wygodna. Wiele krajów w Europie stosuje już zasadę równego dostępu, chociażby Niemcy. Tam każdy hurtownik, ma dostęp do całej bazy produktów.

Jak układa się wasza współpraca z państwowym regulatorem? Czy status spółki z udziałem Skarbu Państwa pomaga w tym aspekcie?

Nasza współpraca z organami państwowymi, tj. Ministerstwem Aktywów Państwowych, któremu podlegamy, oraz Ministerstwem Zdrowia, odpowiedzialnym za regulację rynku leków, układa się stabilnie, choć nie pozbawiona jest wyzwań. Stale borykamy się z problemami systemowymi, czyli niedofinansowaniem służby zdrowia i brakiem zabezpieczenia lekowego.

Cefarm w rozmowach z organami nadzoru kieruje się przede wszystkim dobrem polskiego pacjenta, bo to jest najistotniejsze. Oczywiście jednocześnie jesteśmy spółką i musimy myśleć o takich kwestiach jak rentowność czy obniżanie kosztów.

Jesteśmy jedyną spółką Skarbu Państwa działającą w zakresie dystrybucji leków, dlatego spełniamy na tym rynku szczególną rolę i ciąży na nas większa odpowiedzialność za jego efektywność i sprawiedliwość. Z tej roli rozlicza Cefarm oczywiście Ministerstwo Aktywów poprzez Radę Nadzorczą, która obecnie ma dużo większe uprawnienia niż jeszcze jakiś czas temu.

Co przyniesie przyszłość? Jaki ma Pan plan na dalszy rozwój Cefarmu?

Przede wszystkim planujemy budowę nowego magazynu. Jesteśmy na etapie uzyskiwania pozwolenia na budowę. Nabyliśmy już teren, złożyliśmy niezbędne dokumenty. Gdy tylko otrzymamy pozwolenie, rozpoczniemy budowę. Obecny magazyn nie spełnia już wymagań dzisiejszego rynku, ma ograniczone możliwości automatyzacji, ze względu na przestarzałą infrastrukturę. To nas blokuje w zakresie rozwoju i zwiększania udziału w rynku, stąd decyzja o inwestycji. Udało nam się wypracować znaczne środki na ten cel i myślę, że w większości uda się sfinansować go własnym nakładem. Sądzę, że przeprowadzka do nowego obiektu to perspektywa najbliższych 2-3 lat.


Jan Kruk, wieloletni Prezes Zarządu CF CEFARM SA, ekonomista, finansista, absolwent SGPiS (obecnie SGH) i Harvard Business School. Prężnie działa na rynku farmaceutycznym od lat dziewięćdziesiątych. Pełnił czołowe funkcje w branży: w jednej z pierwszych dużych prywatnych hurtowni farmaceutycznych – OCP, a po przekształceniach właścicielskich CP i CPF – był dyrektorem finansowym i prezesem; w warszawskim oddziale PGF pełnił funkcję członka zarządu,  w KINAS – firmie zarządzającej aptekami – piastował stanowisko prezesa zarządu; ma także doświadczenie w zarządzaniu przedsiębiorstwem produkującym leki  – w GEMI był dyrektorem ds. strategii sprzedaży.

Jest znawcą i entuzjastą giełdy oraz fanem piłki siatkowej i dalekich podroży.


Przeczytaj także: Dbanie o zdrowie i bezpieczeństwo pracowników jako element dobrze zaplanowanej strategii ESG. Wywiad z lek. Pawłem Wdówikiem, Konsultantem Krajowym w dziedzinie medycyny pracy

Last Updated on 24 kwietnia, 2025 by Krzysztof Kotlarski

Udostępnij
TAGS