Odpowiedzialny biznes powinien się opłacać
Guru zarządzania – Peter Drucker – uważał, że przedsiębiorstwo poza swoją główną działalnością operacyjną, która ma przynosić zyski, powinno przyczyniać się do wzrostu dobrobytu społecznego. Ponosi bowiem odpowiedzialność względem otoczenia. Przekłada się to nie tylko na podejmowanie przez nie problemów ważnych społecznie i maksymalizowanie pozytywnego wpływu na całe środowisko, w jakim funkcjonuje, ale też minimalizowanie efektów ubocznych działalności. I pomimo tego, że te teorie mają przynajmniej 50 lat, to nadal są aktualne, chociaż w obliczu innych wyzwań, z jakimi się obecnie mierzymy, ewoluowały. Do kwestii wpływu na społeczeństwo dołączył ład korporacyjny, czyli pewna transparentność i etyka w zarządzaniu, oraz wpływ na środowisko naturalne. Tak powstał nowy paradygmat zarządzania – ESG (ang. Environmental, Social and Corporate Governance), czyli zrównoważony rozwój, oparty na trzech wymienionych powyżej filarach.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat wiele organizacji na całym świecie z różnych powodów wprowadziło w życie „nową filozofię” działania. Czasem to rzeczywista troska o środowisko, innym razem motywacją jest chęć ocieplenia wizerunku organizacji, a jeszcze innym przypadkiem są jednoczesne korzyści dla biznesu i np. środowiska naturalnego. Oczywiście nie zawsze efekty są policzalne, ale wszyscy chcemy wierzyć, że tak jest. Do tego ostatniego modelu jest mi najbliżej i sądzę, że jest to również współczesna adaptacja teorii Druckera.
Czy na ESG można zarobić?
Ciekawym i bardzo innowacyjnym przykładem tego podejścia jest projekt, który Blulog realizuje z jedną z francuskich firm. Podmiot ten produkuje lampki solarne, wykorzystywane w wioskach w Afryce Środkowej. Trzeba mieć świadomość, że poziom elektryfikacji jest tam niski, a dostęp do prądu w bardzo wielu miejscach mocno ograniczony. W efekcie, większość budynków w wiosce nie posiada elektryczności. To oznacza, że wiele czynności domowych po zapadnięciu zmroku trzeba wykonywać przy świecach, np. odrabianie lekcji przez dzieci. Dziennie spalanych jest w ten sposób kilka milionów świeczek, czego efektem jest ogromna ilość CO2 emitowanego do atmosfery. Produkt, w postaci lampki solarnej, rozwiązuje więc ten problem nawet z nawiązką, bo lampka umożliwia też ładowanie telefonu komórkowego. Jednak to, co jest najciekawsze w tym projekcie, to model biznesowy – firma nie ma profitów ze sprzedaży urządzenia, bo koszt ich zakupu, wynoszący 2 USD, jest równy kosztowi produkcji. Czerpie natomiast zyski z certyfikatów CO2, które otrzymuje za to, że mieszkańcy Afryki korzystają z lampek. Oczywiście efekt jest policzalny, bo lampki będą wyposażone w moduł komunikacyjny naszego autorstwa i dzięki łączności telefonicznej, której tam nie brakuje, informują na bieżąco o czasie ich świecenia. Na tej podstawie algorytm wylicza oszczędność w emisji CO2 i wartość kontraktu, na którym firma zarabia. W moim odczuciu, to całkowicie nowatorski model biznesowy, oparty na czerpaniu profitów z ograniczenia emisji CO2, który rozwiązuje pewien istotny problem w Afryce. Jest to inicjatywa, w której tak naprawdę zyskuje każda z zaangażowanych stron.
Innowacyjny model biznesowy w logistyce
Innym przykładem innowacji, nad którą pracujemy w Blulog i która ma bardzo silny związek z odpowiedzialnym biznesem, jest opracowanie nowatorskiej koncepcji złożonego procesu dla uczestników rynku spożywczego. Jego celem jest przeciwdziałanie stratom żywności. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę z ogromu tego problemu i wszelkich negatywnych efektów dla środowiska naturalnego, które się z tym wiążą. To nie tylko straty kapitału dla firmy, bo żywność trzeba przecież wyprodukować, przechować i przetransportować. W momencie jednak, gdy ulega ona popsuciu, ma to negatywne konsekwencje również w postaci ogromnej ilości zużywanej wody i wyprodukowanego CO2, który powstaje w trakcie jej utylizacji. A zepsuciu może ulec na wielu etapach. Dotyczy to np. fazy produkcji, gdy wystąpi jakaś usterka czy etapu transportu, jeśli odbywa się to w nieodpowiednich warunkach lub wystąpi dodatkowo awaria agregatu. Ponadto, do wielu strat dochodzi już w sieciach dystrybucji, m.in. w wyniku awarii chłodziarki, lodówki czy braku dostaw prądu. Do wielu takich sytuacji dochodzi też w wyniku błędów czy niedopatrzeń człowieka. Oczywiście firmy biorące udział w „łańcuchu produkcyjnym”, od pola czy fabryki aż do półki sklepowej, podejmują starania ku poprawie warunków. Są to jednak zwykle działania punktowe, nieskoordynowane w ramach całego łańcucha, gdzie trudno wykazać odpowiedzialność. Przede wszystkim są to działania post-factum.
Nam chodzi jednak o zbudowanie nowego procesu biznesowego, który będzie oparty o silne połączenie wielu różnych obszarów i podmiotów – producentów żywności, firm logistycznych, uczelni wyższych, sieci sprzedaży, producentów urządzeń chłodniczych – którzy razem będą w stanie przeciwdziałać stratom, zanim te wystąpią. Istotne jest też, aby raportowaniem i monitorowaniem zajmowały się osoby kompetentne, a zakres odpowiedzialności był znany, by rzeczywiście można było mówić o przeciwdziałaniu.
Straty żywności w Polsce sięgają blisko 4,9 mln ton – technologia może pomóc w tym przeciwdziałać
W Polsce co roku marnotrawstwo żywności wynosi ok. 4,9 mln ton, co daje straty finansowe na poziomie miliardów zł. Dzięki naszemu pomysłowi, jesteśmy w stanie obniżyć tę wartość przynajmniej o 1%, co daje kwotę 1 mld zł – tylko, jeśli proces zostanie wdrożony przez sieci handlowe. Dołączenie do modelu całej logistyki, firm serwisowych, magazynów oraz zaangażowanie innych instytucji, np. uczelni rolniczych, które będą tworzyć nowe algorytmy analizujące pomiary i optymalizujące poszczególne etapy, ten wynik może być wyższy.
Istotną zdaje się być przede wszystkim kwestia zapewnienia informacji i alertu dla osób kompetentnych w obszarze serwisowania sprzętu i odpowiedzialnych za produkty w momencie, kiedy dzieje się coś nieprzewidywalnego – np. wskutek zmian pogodowych, uszkodzenia sieci, etc. Dzięki rozwiązaniu predykcyjnemu, właściwe organy będą miały szansę zadziałać na czas – zwykle odbywa się to przecież post-factum i niestety ciężko jest uniknąć marnowania towaru. Mały sklep osiedlowy, w wyniku awarii lodówki, straci zapewne np. 500 zł i takie incydenty mogą się powtarzać kilka razy w ciągu roku. Biorąc tu pod uwagę efekt skali – dla właściciela kilku sklepów albo dużej sieci – straty robią się ogromne, a jak już wspominałem, dochodzi do tego bardzo negatywny wpływ na środowisko, związany ze zużyciem wody i emisją CO2.
Możliwość podłączenia na czas do generatorów prądu czy skorzystania z backupowej infrastruktury pozwoliłaby uniknąć szkód. Również dla ubezpieczyciela wizja implementacji rozwiązania zapewniającego profilaktykę jest pozytywną zmianą – wpływa to na obniżenie poziomu wypłacanych odszkodowań.
Prace nad tym projektem cały czas trwają. Dostrzegam bardzo duże zainteresowanie ze strony mniejszych punktów sprzedaży, dużej sieci handlowej, firmy ubezpieczeniowej, producentów żywności i uczelni wyższych. Chętni do udziału w projekcie są też producenci sprzętu chłodniczego, którzy chcą zmodyfikować swoje rozwiązania o nowe funkcje. To wielka siła rozwiązania – ma być uniwersalne i dostępne naprawdę dla każdego podmiotu.
Zbigniew Bigaj, Współzałożyciel i szef działu R&D w Blulog
Przeczytaj także: Firmy łączą siły dla zrównoważonego rozwoju. Ten temat jest w centrum zainteresowania także małych i średnich przedsiębiorstw