Stan Morza Bałtyckiego się nie poprawia, a wręcz pogarsza. Cierpią na tym turystyka i rybołówstwo
Polityka państw regionu dotycząca Morza Bałtyckiego poprawiła się w ciągu ostatnich kilku lat, ale nie ma to jeszcze pozytywnego przełożenia na ekosystem. Mocno osłabiają go z jednej strony czynniki wynikające z działalności człowieka – w tym m.in. eutrofizacja, przełowienie, odpady i substancje niebezpieczne, a z drugiej – zmiany klimatyczne. Ich wpływ na Morze Bałtyckie jest nawet większy, niż przeciętnie ma to miejsce w innych akwenach, a w nadchodzących latach będzie się nasilać, ze stratą m.in. dla turystyki i rybołówstwa – wynika z najnowszego raportu Komisji Helsińskiej. Z jej szacunków wynika, że poprawa kondycji ekosystemu może przynieść wymierne korzyści dla mieszkańców regionu – ok. 5,6 mld euro rocznie.
Morze Bałtyckie jest specyficznym akwenem, który cechuje niskie zasolenie i utrudniony dostęp do wód oceanicznych. Jedynym miejscem, w którym łączy się z Oceanem Atlantyckim przez Morze Północne, są wąskie cieśniny duńskie. Naturalne bariery, m.in. w postaci licznych wysp, przyczyniają się do tego, że wymiana wody w Bałtyku następuje bardzo powoli – ten proces zajmuje aż 30 lat. Jak podkreśla WWF Polska, właśnie z tego powodu wszystkie wprowadzane do Bałtyku substancje pozostają w nim przez ponad ćwierć wieku.
– Stan Morza Bałtyckiego jest niestety zły – mówi agencji Newseria Biznes Jannica Haldin, zastępczyni sekretarza wykonawczego Komisji Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku HELCOM. – W ciągu ostatnich 10 lat nie zaobserwowaliśmy istotnej poprawy w stanie ekosystemu Morza Bałtyckiego, a lokalnie na niektórych obszarach geograficznych odnotowaliśmy nawet jego pogorszenie. Główny problem, z którym boryka się Morze Bałtyckie, to po pierwsze bardzo wysoki poziom eutrofizacji w stosunku do wielu innych obszarów morskich na świecie. Po drugie, to substancje niebezpieczne. Ich wpływ na ekosystem Bałtyku jest niemal tak samo silny jak w przypadku eutrofizacji, czyli przeżyźnienia środowiska morskiego. Żeby uzyskać realne korzyści, należy skupić się w równym stopniu na obu tych aspektach.
Jak wykazała ocena HELCOM z lat 2011–2016, ponad 96 proc. Morza Bałtyckiego pod kątem eutrofizacji nadal klasyfikowane było poniżej stanu dobrego, w tym cały obszar otwartego morza i 86 proc. wód przybrzeżnych. Z opublikowanego pod koniec ubiegłego roku sprawozdania HELCOM („State of the Baltic Sea 2023”) wynika, że w latach 2016–2021 nie nastąpiła prawie żadna poprawa w ekosystemie Morza Bałtyckiego.
Eutrofizacja, zanieczyszczenie i wydobywanie zasobów przyczyniają się do degradacji różnorodności biologicznej Bałtyku. W przypadku ryb stan tylko czterech z 25 gatunków poławianych komercyjnie został określony jako „średnio dobry”. W przypadku łososia warunki się poprawiły, ale wciąż są dalekie od dobrego. Krytycznie zagrożony pozostaje też węgorz europejski.
– Rybołówstwo i turystyka to są sektory bezpośrednio zależne od stanu Bałtyku. W tej chwili – z powodu pogorszenia stanu tego ekosystemu – oba te sektory ponoszą dość duże straty. Jeśli chodzi o rybołówstwo, widzimy gwałtowne uszczuplenie zasobów rybnych wszystkich gatunków na terenie całego regionu bałtyckiego. To z kolei negatywnie przekłada się na sytuację życiową osób utrzymujących się z poławiania. Natomiast turystyka odnotowuje straty spowodowane np. powstawaniem wykwitów glonów czy okresowymi zakazami korzystania z plaż. Sytuację pogarsza to, że te wykwity często się pojawiają w szczycie sezonu, ponieważ tak się składa, że algi lubią te same warunki co my, czyli ciepłą, bezwietrzną i słoneczną pogodę. W skali roku straty branży turystycznej z ich powodu sięgają miliardów euro – mówi Jannica Haldin.
HELCOM szacuje, że osiągnięcie dobrego stanu środowiska krajowych wód morskich do 2040 roku przyniesie korzyści rzędu 5,6 mld euro rocznie dla mieszkańców regionu Morza Bałtyckiego.
Z raportu wynika, że już w tej chwili ogromny wpływ na jego stan mają zmiany klimatyczne. Według HELCOM ich wpływ jest nawet większy, niż przeciętnie ma to miejsce w innych akwenach. Prowadzą one do wzrostu temperatury wody, zmniejszenia pokrywy lodowej i większej liczby ekstremalnych zjawisk pogodowych. Te czynniki dodatkowo wzmacniają poważne konsekwencje wynikające z antropopresji, czyli działalności człowieka. To m.in. zanieczyszczenie niebezpiecznymi substancjami oraz przełowienie i niszczenie siedlisk ryb. W kolejnych latach wpływ tego czynnika, osłabiającego odporność Bałtyku, ma się nasilać, prowadząc do dalszych zmian hydrologicznych i ekologicznych oraz utraty różnorodności biologicznej w ekosystemach morskich i przybrzeżnych, w tym np. znaczących zmian w występowaniu i liczebności gatunków ze względu na skutki rosnącej temperatury i możliwe zmiany zasolenia.
– Trzy lata temu HELCOM opublikowała arkusz informacyjny na temat zmian klimatycznych dla Morza Bałtyckiego. Był to efekt współpracy ponad 100 naukowców z regionu, którzy zbadali, jakie zmiany już zaszły, a jakich możemy się spodziewać w horyzoncie kolejnych 50–100 lat, oraz co one właściwie oznaczają, z jakimi konsekwencjami się wiążą – mówi przedstawicielka Komisji Helsińskiej. – Spodziewamy się m.in. zmian w rozmieszczeniu gatunków, również tych o znaczeniu gospodarczym, ważnych dla sektora rybołówstwa. Ponadto odnotowujemy zmiany dotyczące czynników abiotycznych, czyli m.in. poziomów zasolenia, opadów, warunków wietrznych czy obecności pokrywy lodowej, która ma szczególne znaczenie dla północnej części Bałtyku, ponieważ stanowi ograniczenie dla żeglugi. W nadchodzących latach te zmiany będą dość istotne i musimy je brać pod uwagę, zajmując się aktualnymi problemami, w tym eutrofizacją i substancjami niebezpiecznymi. Musimy mieć pewność, że działania podejmowane w tym zakresie są skuteczne mimo zmian klimatycznych w dalszej perspektywie.
HELCOM w raporcie zauważa, że wiedza i polityka dotycząca środowiska Morza Bałtyckiego znacząco się rozwinęły w ciągu ostatnich sześciu lat. Jednak skutki tych pozytywnych zmian nie mają jeszcze przełożenia na poprawę stanu ekosystemu.
– Zmiany w aktywności i zachowaniach ludzi przekładają się na korzyści dla środowiska naturalnego dopiero po dłuższym czasie. Dlatego musi po prostu minąć więcej czasu, zanim podjęte środki zaczną przynosić pozytywne skutki. Uzdrowienie ekosystemu to długotrwały proces, a podejmowane w tym celu działania nie od razu przynoszą efekty – podkreśla Jannica Haldin.
W 2021 roku kraje regionu uzgodniły nową wersję Planu Działań dla Morza Bałtyckiego z 2007 roku na rzecz poprawy stanu akwenu i wzmocnienia jego różnorodności biologicznej. Strategia zawiera określone cele w czterech segmentach: bioróżnorodność, eutrofizacja, niebezpieczne substancje i odpady oraz działalność na morzu. Jednym z celów zawartych w planie jest objęcie ochroną 30 proc. powierzchni Bałtyku do 2030 roku.
– Istnieją na to spore szanse. Co najmniej dwa państwa bałtyckie osiągnęły już ten wskaźnik lub podjęły w tym celu działania. Pozostałe kraje również podejmują wysiłki w tym kierunku, dążąc przy tym, by zapewniona ochrona dawała jak największe korzyści. Musimy pamiętać, że chodzi tu nie tyle o sam wskaźnik, co o zwiększenie bioróżnorodności dzięki ochronie i idącą za nim poprawę stanu ekosystemu. Ważne jest zatem wykonanie tego zadania w sposób mądry i strategiczny. Myślę, że dotychczasowa współpraca państw bałtyckich w tym zakresie jest bardzo skuteczna. Poszczególne obszary chronione tworzą bowiem sieć. Te utworzone w Polsce wspierają inne funkcjonujące w sąsiednich krajach i na terenie całego Bałtyku. Granice tworzone przez człowieka nie mają przecież znaczenia – dla Bałtyku, dla poszczególnych gatunków czy siedlisk obojętne jest to, czy obszar ochrony znajduje się w tym, czy innym państwie – podkreśla ekspertka HELCOM.
Jak dodaje, działania na rzecz poprawy sytuacji Morza Bałtyckiego muszą być prowadzone zarówno na poziomie poszczególnych państw, jak i w ramach współpracy międzynarodowej.
Przeczytaj także: 85 proc. mokradeł i torfowisk w Polsce jest zdegradowanych. Na wdrożenie czeka strategia odbudowy takich obszarów
Źródło: biznes.newseria.pl
Last Updated on 1 lutego, 2024 by Krzysztof Kotlarski